top of page

Przyczyny depresji - moja historia

wygrajzdepresja.pl | przyczyny depresji, szkoła, studia, praca, rodzina, przyjaciele, lęk społeczny, stres, krytyka, brak wsparcia i samotność

Wszyscy miewają zaburzenia nastroju, swoją własną sinusoidę życia, raz jest źle, raz dobrze, raz jesteś smutny, chcesz zostać sam, nie trwa to jednak w nieskończoność.

szkoła

Pamiętam czasy, gdy widziałam wokół siebie same kolory, podziwiałam świat, nie bałam się nieznanego, uważałam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, w końcu chciałam napisać książkę, a wtedy każde doświadczenie jest na miarę złota. Miałam tysiąc pomysłów na minutę, wiele planów z różnych artystycznych dziedzin do realizacji.

Już od gimnazjum dojeżdżałam do szkoły, wstawałam więc koło szóstej rano, by o siódmej znaleźć się w pociągu i wcześniej albo się pouczyć albo na spokojnie zarezerwować sobie sztalugę i zjeść śniadanie. W szkole byłam zazwyczaj do szesnastej; gdy spóźniłam się na pociąg, musiałam poczekać kolejną godzinę (mimo wszystko nie dojeżdżałam tak daleko). Po szkole chodziłam na kolejne zajęcia: szkoła muzyczna, dodatkowy język angielski, korepetycje z francuskiego, korepetycje z matematyki. Trzeba było jeszcze się pouczyć na sprawdziany, kartkówki, odrobić zadania i zrobić szkice na rzeźbę, grafikę i malarstwo, a nawet zrobić kilka fotografii.

Prowadziłam blogi i bywałam na YouTubie, gdzie całkiem nieźle mi się powodziło, tworzyłam strony internetowe. To były czasy, gdy zaczynała znana może Wam Honey - Honorata Skarbek. Nie było tylu vlogerów, przyznam szczerze, że nie było nawet takiego wylewu hejtu w internecie. Poznałam przez internet wiele utalentowanych ludzi, niektórzy z nich nawet teraz robią karierę. Poznałam wiele świetnej muzyki zagranicznej, gdy muzycy zamiast Facebooka używali głównie MySpace'a.

Byłam szczęśliwa, miałam wielu znajomych w szkole i poza, miałam daleko w poważaniu tych, którym coś się mogło we mnie nie podobać, zawsze w szkole musi się trafić taki, który znęca się psychicznie nad wybrana osobą lub resztą klasy - stawałam też w obronie innych. Nie miałam czasu na chlanie i balowanie, nie piłam, nie paliłam, nie imprezowałam i wcale mi tego nie brakowało. Nie znaczy to, że nie wychodziłam ze znajomymi i bawiłam się gorzej niż inni nastolatkowie - było super. Dużo się śmiałam, byłam otwarta i kontaktowa, nie bałam się robić tego co lubię i pokazywać swojej "twórczości". Ba, nawet lubiłam grać muzykę na scenie i udało mi się zdobyć swój własny kawałek "podłogi" w moim mieście.

dyplomy

Przyszedł czas przygotowywania dyplomów i nauczycielka prowadząca zapytała mnie jaki mam pomysł, a w mojej głowie pierwszy raz pojawiła się pustka, po czym strach, że nie sprostam zadaniu. To nauczycielka wymyśliła co mogę namalować pod koniec szkoły. Męczyłam się z tym obrazem cały rok, bez energii, bez ambicji, bez przekonania. Nie wspominam dobrze tego czasu, chciałabym wymazać cały finish szkoły z pamięci.

Jak to pod koniec liceum, musiałam też wybrać co chcę studiować - i z tym miałam ogromny problem. Bo z góry narzucono mi, że muszę rozpocząć swoją pierwszą pracę w firmie taty, co znaczyło, że studia dziennie odpadały. Drogą eliminacji wybrałam dziennikarstwo. Nie wyobrażałam sobie dalszej nauki na Akademii Sztuk Pięknych, nie tylko z tego powodu, że w mojej głowie nagle przestało brakować pomysłów, a więc zapału i kreatywności; dręczyło mnie też to, że do każdej pracy artystycznej musiała być dorobiona jakaś wartościowa ideologia - jakby nie można było w dzisiejszych czasach malować od tak. Wiedziałam, że męczyłabym się na ASP, a nawet i bym się nie dostała ze swoją głową "pełną pomysłów".

Bardzo kocham muzykę, niestety nie udało mi się przekonać mamy, żeby wysłała mnie na naukę gry na skrzypcach w wieku pięciu lat. Ostatecznie na przełomie gimnazjum i liceum rozpoczęłam naukę gry na gitarze elektrycznej, najpierw prywatnie, później w prywatnej szkole muzycznej. Jedyną możliwością studiowania muzyki były studia na Akademii Muzycznej, na którą też bym się nie dostała, ze względu na specyficzne egzaminy. Teraz mogę wybierać między wieloma prywatnymi szkołami policealnymi, na których uczą muzyki nowowczesnej - i to było moim skromnym marzeniem.

Ostatecznie mama nalegała na ASP, a tata podsuwał dziennikarstwo w moim mieście. Nie wiem jak to się stało, że zaczęłam studiować dziennikarstwo w jednym z większych miast w Polsce, po czym przeniosłam się na kierunek związany właśnie z muzyką. Tam spędziłam lepsze chwile ostatnich lat.

rodzina

Po wielu analizach uważam, że do mojego stanu przyczyniła się też niezbyt normalna historia rodzinna. Wiele jest rozbitych rodzin, ja też nie mieszkałam z tatem (nie lubię odmieniać tatą), a z mamą. Nie mają jednak rozwodu i choć nie ma szans, żeby się zeszli, mama chyba nadal nie może się z tym podświadomie pogodzić. Nieważne, coś co na pewno wpłynęło na moją psychikę to słuchanie: powiedz mamie, powiedz tacie, podaj mamie, podaj tacie, poproś tatę, a ten tata to jest taki, a mama to jest taka, czyli dziecko w rozdarciu. Gdy rozpoczęłam pracę u mojego taty zrobiło się tylko gorzej. Przez lata mama podświadomie nastawiła mnie przeciw niemu i zauważyłam jak jest naprawdę dopiero po wyprowadzce z miejsca zamieszkania i spojrzenia na moją rodzinę z dystansem. Całe napięcie rodzinne wpływało na pracę i stosunki z tatem. Denerwowało mnie bycie ich posłańcem i pierwszy raz w życiu zrobiłam raban, po czym zapadłam w taki stan, że przez wiele miesięcy nie potrafiłam nawet wstać z łóżka.

Wszystko toczyło się wokół pieniędzy, szantaży emocjonalnych i kłótni. Mama od czasów szkolnych potrafiła prowadzić trzygodzinny monolog na temat tego, że niby ja jej zgubiłam pilot do telewizora lub klucze, ciągle słyszałam, że za mało czasu się uczę, zbyt wiele gram na gitarze, że siedzę na komputerze i gram, gdy tak naprawdę uczyłam się Photoshopa i robiłam strony internetowe. A to, że ubieram się jak mała dziewczynka, a mogłabym jak żona mojego brata, która jest ode mnie o dobre osiem lat starsza, a to, że te buty nie pasują, a to, że powinnam nic nie robić, gdy ktoś mnie traktuje po chamsku, a to, że jestem leniwa, nieempatyczna, nietolerancyjna, bez uczuć, dochodziło też do wielu wyzwisk. Później oczywiście mama o tym nie pamiętała i można było od niej usłyszeć jaka to jestem utalentowana, że sobie sama radzę, że jestem odważna, że taka ładna, kreatywna i wiele innych. Sprzeczności dwa cztery na dobę. Niby nic, ale wiem, że po wielu razach podświadomie straciłam w swoich oczach i do teraz ciężko mi wrócić do takiej pewności siebie jak kiedyś. Ostatecznie podczas studiów ciągle słyszałam, że jestem zakompleksiona.

Podświadomie czułam się jak największe zło na tym świecie, choć nie paliłam, nie piłam, nie brałam narkotyków, nie chodziłam z gołym dupskiem po klubach i nie wchodziłam na internet by napisać nieznanemu mi człowiekowi, że jest debilem, powinien iść się zabić lub jakiejś dziewczynie, że jest ku*wą, bo ma odmienne ode mnie zdanie. Tak robią dzisiaj ludzie, gdziekolwiek się nie obejrzysz tam hejt właśnie w tym stylu.

studia

Studia pamiętam jako burzliwe. Gdy w końcu przeprowadziłam się do większego miasta, poznałam wiele nowych osób, z którymi spędziłam wiele dobrych momentów. Tak, wyszalałam się, tak imprezowałam, tak piłam, nie, nie brałam narkotyków i nadal nie chodziłam z gołym dupskiem po rynku, ale byłam wśród przyjaciół i było wspaniale.

Pewnie wielu z nich nie widziało, że czułam się jak najgorsze zło na świecie, że doskwiera mi brak aktywności artystycznej. Nie wiedziałam dlaczego nie umiem malować i grać, gdzie podziało się to wszystko, co tak bardzo kochałam i czy do tego wrócę? Gdzie podział się ZAPAŁ do działania?!

Studia nie były już tak artystyczną szkołą jaką była szkoła plastyczna, więc byłam częściej wyśmiewana, najczęściej z powodu odmiennego stylu ubierania. Poznałam wiele osób, które nie akceptowały niczego innego poza metalem i memami lub niczego innego poza gołymi laskami z teledyków hip-hopowych. Stawałam dalej w obronie innych, ale jednak odbiło mi się to wyśmiewanie czkawką. Ciężko przychodziło mi wypowiadanie się przed całą grupą, nigdy tego nie lubiłam, ale z miesiąca na miesiąc stawało się to nie do zniesienia. Ciężko przychodziła mi nauka, nie umiałam się skupić i miałam problem z pamięcią.

Nie szło mi z chłopakami, choć miałam wiele perypetii i zaczęły się pierwsze problemy z dogadywaniem się z moją ówczesną przyjaciółką. Powoli zawodziłam się na kolejnych osobach, denerwowało mnie to, że ludzie nie potrafią bawić się bez marihuany, bez narkotyków lub bez uchlania się wódką, że wielu ludzi było po prostu prymitywnych, a to ja byłam wyśmiewana i krytykowana przez rodzinę. Może faktycznie coś jest ze mną nie tak, może ja po prostu nie pasuję do tego świata?

Nie miałam komu się wygadać, bo wiele razy usłyszałam, że jestem negatywna - przestałam więc w ogóle się odzywać, nie chciałam męczyć znajomych swoim nastawieniem. Przez wieczną krytykę tego co robię, kim jestem, czym się interesuję lub jak się ubieram przestałam również dzielić się z mamą co się dzieje w moim życiu. Z tatem nie rozmawiałam po kłótni nawet rok. Zaczęłam się jeszcze przyjaźnić z koleżanką z mojej szkoły - dzisiaj to jedna z niewielu osób, którym mogę się wygadać. Był taki moment, że nawet popalałam papierosy, byłam w złym stanie psychicznym, ale z nią zawsze mogłam się pośmiać.

Na studiach zaczęły się pierwsze cięcia znajomości - wszystkie osoby, które mnie zawiodły lub były niemiłe dla każdego i wszystko wokół wyśmiewali poszły w niepamięć. Później powoli zaczynałam odcinać się od większości znajomych. Ciężko było mi napisać licencjat, nie mogłam dokończyć też żadnego projektu, który rozpoczęłam w związku z pracą, nie umiałam się skupić, przestałam być pewna swoich opinii, swojego zdania, bałam się, że popełnię niewybaczalny błąd.

ostatnia praca

Gdyby nie ten stan psychiczny, wiem, że byłabym teraz naprawdę wysoko, wiele projektów bym zrealizowała i może udało by mi się mieć bardziej rozpoznawalny profil w social mediach, bo wiele na to wskazywało. Brak kreatywności, strach i niepewność wypowiadania się i przekazania siebie, swojej twórczości (co wiązało się z moją pracą) czy wystawienia się na jakikolwiek kontakt z innymi ludźmi (bo zaczęłam ich traktować jako zło) w innych formach pracy spowodował jeszcze większe wycofanie się i chęć rozpoczynania na nowo. Była to ciągła chęć rozpoczynania na nowo. Było to ciągłe rozpamiętywanie negatywnych rzeczy z przeszłości, ciągłe myślenie o przeszłości i paraliżujący strach przed byciem sobą, pokazaniem siebie, strach przed błędem, przed człowieczeństwem, przed krytyką, i tak dalej i tak dalej. Był to brak akceptacji siebie i chęć ucieczki przed sobą kryjąca się za ciągłymi próbami rozpoczynania na nowo.

Udało mi się jednak zdać licencjat i to z bardzo dobrą oceną, przy przeprowadzce nawiązałam kontakt z tatem, zdecydowałam się jeszcze pójść do szkoły związanej z grafiką. Zdecydowałam się wtedy, że sama stanę na nogi, że wrócę do tego stylu życia w gimnazjum i liceum. Pozornie udawało się, zaczęłam się zdrowiej odżywiać, patrzyłam na to co jem, zaczęłam ćwiczyć, sprawdzałam się w szkole na zajęciach z grafiki, reklamy, marketingu, a nawet montażu, jeździłam dużo na rowerze, od razu po zakończeniu studium dostałam pracę, po kolejnych zawodach związanych z przyjaciółką zmieniłam nastawienie do niej i zaczęłam sama wychodzić z domu, wyjeżdżałam sama w góry i do innych miast, gdzie studiowała reszta moich znajomych z liceum. Do czasu rozpoczęcia pracy medytowałam i postanowiłam lepiej poznać buddyzm, co mnie interesowało od jakiegoś czasu.

Pozornie byłam szczęśliwa, próbowałam zakryć złe myśli dotyczące samotności, braku poczucie pewności siebie, przynależności do rodziny i do społeczeństwa, smutek z powodu dalszego braku kreatywności - nie umiałam przełamać się z muzyką i malarstwem, choć projektowanie przychodziło mi bardzo łatwo, najbardziej polubiłam prace w InDesignie.

Praca miała być tylko na kilka miesięcy, później miałam szukać czegoś bardziej związanego z grafiką, bo ówczesna praca była różnorodna - jeszcze trochę pisania, trochę marketingu, social media i niestety... rozmowy z ludźmi, które mnie paraliżowały. Choć umawialiśmy się inaczej, szef próbował mnie przekonać, że każdy ma tremę i się kiedyś przełamuje. U mnie miało to odwrotny skutek, bo znów zaczęłam myśleć tylko nad tym, że jestem do niczego i się nie nadaję do żadnej pracy, a przecież... praca = ludzie. Zaczęłam się stresować nawet podczas robienia grafiki czy pisania artykułów, bo bałam się popełnienia niewybaczalnego błędu. Później nie mogłam się skupić, stan psychiczny zaczął wpływać na zdrowie, ciągle chorowałam, co również było nierozumiane i denerwowało szefa oraz współpracowników.

postanowiłam się zwolnić i zadbać o siebie

Pozornie byłam uśmiechnięta i niezależna, poznałam więc chłopaka, z którym jestem do dzisiaj. Gdy pojawił się chłopak, zaczęły się oczywiście problemy z przyjaciółką, która nagle sobie o mnie przypomniała. Zdecydowałam się uciąć kolejną toksyczną relację, niestety ciężko było mi znaleźć mieszkanie, a gdy już znalazłam okazało się, że właściciel chce nietypową umowę z dodatkowymi opłatami. Poddałam się i wróciłam do domu, okazało się, że u mamy również nie spotkałam się ze zrozumieniem, nawet wyzwała mnie tak, że przestałam mieć jakiekolwiek nadzieje co do naszej relacji i zaczęłam traktować ją zupełnie inaczej. Przestałam czuć się winna, że zaczęłam uciekać przed wylewem negatywnych słów i rozmawiamy niewiele. Co chwilę chorowałam, byłam na antybiotykach i miałam mocną anemię, która sprawiała, że prawie mdlałam. Szef również tego nie rozumiał, ostatecznie postanowiłam, że się zwolnię. Od tego czasu tata zaczął na mnie naciskać bym znalazła pracę, był to jednak srogi ton, a ja załamywałam się coraz bardziej i bardziej.

Mój chłopak nie rozumiał dlaczego stałam się taka apatyczna, uciekałam przed ludźmi, nie wychodziłam z domu, przestałam się spotykać i rozmawiać ze znajomymi, miałam problem ze snem, chodziłam spać o piątej rano, spałam do piętnastej i dalej nie miałam chęci ani siły żyć. Sen był lekiem. Gdy wychodziłam, wychodziła ze mnie negatywna opinia o ludziach, więc wychodzić gdziekolwiek w celu rozrywki, tylko do sklepu. Dostałam nerwobóle, poszłam do psychologa (był to drugi psycholog, pierwszy był jeszcze w mieście, w którym studiowałam, ale nie zarabiałam tylu pieniędzy i zrezygnowałam), psychiatra powiedział: nerwica. Wysłano mnie na terapię grupową, a ja się strasznie bałam ludzi i czułam się bardzo winna, że jestem takim życiowym przegrywem. Zrezygnowałam, poszłam prywatnie do kolejnego psychologa.

Przez kilka miesięcy uczęszczałam na spotkania, podczas których rozmawiałam o wszystkim bez emocji, nie tak jak wcześniej. Diagnoza: zakompleksienie przez rodzinę. Zrezygnowałam z sesji, gdy zauważyłam, że pani psycholog ma problem wieku i przysypia pisząc na sesjach. Poza tym, gdy mój chłopak wyrzucił mi, że jestem negatywna, co usłyszałam kolejny raz i strasznie zabolało zaczęłam rozmawiać z przyjaciółką, z którą paliłam papierosy, śmiałam się i rozmawiałam o wszystkim. Zrobiłam kolejny internetowy test na depresję, bo podejrzewałam to od lat. Zdecydowałam się na rozmowę z tatem o psychiatrze.

psychiatra

Przyszłam zestresowana i nie wiedziałam od czego zacząć? Od tego, że podejrzewam depresję? Lepiej nie, choć mi się wymsknęło. Od tego, że psychologowie nie pomogli? Nie polecam Wam, przynajmniej mi powiedział wtedy, żebym zaczęła... od początku bez psychologów i diagnoz. Opowiedziałam mniej szczegółowo, ale podając różnice między tym, kiedy byłam pełna energii i potrafiłam wstać o piątej rano by pojechać na szóstą rowerem do pracy, a teraz ciężko mi się znowu zwlec z łóżka i o tym jak bardzo doskwiera mi lęk przed zrobieniem czegokolwiek i lęk przed ludźmi, opiniami i że kiedyś się nimi nie przejmowałam. Po wizytach z psychologami i wielu przeprowadzonych trudnych dla mnie rozmowach, wiedziałam kiedy to się zaczęło - od historii z dyplomem.

Lekarz nie nazwał tego chorobą, tak samo jak ja tego nie nazywam. Powiedział, że muszę wrócić do siebie, do takiej siebie jaką byłam zanim mnie to złapało. Powiedział, że jest to mocno skomplikowane, a to znaczy, że jest prawdziwe i nie kłamię. Powiedział, że nie należy skupiać się na tym co to spowodowało, bo to może być trudne (i jest trudne). Dostałam tabletki na depresję i lęk i zamierzam podzielić się w internecie moimi zmaganiami z tą natrętną koleżanką jaka się do mnie przyczepiła pod koniec liceum (Depresja).

Teraz, gdy wychodzę na prostą, jestem bardziej pewna siebie i myślę, że mogę podzielić się czymś, co może się przydać. Sama przeszukiwałam internet w celu dowiedzenia się czym jest depresja i jak ludzie się z nią zmagają. Jak wygląda wychodzenie z niej, czy się udaje? Po jakim czasie można dojść do siebie.

depresja

Stany depresji są różne, trzeba mieć na uwadze, że depresja depresji nie równa, ja nie podejmowałam prób samobójczych, z resztą stosunek do tego tematu również poruszę na tej stronie. Spotkałam się z niezrozumieniem przez wielu moich znajomych, brak pomocy i zainteresowania ze strony "przyjaciół", zbagatelizowanie problemu przez rodziców, nawet przez szefa, w końcu nawet mój chłopak bagatelizował sprawę.

Nie ukrywam się przed znajomymi, bo nie chce mi się wymyślać historii i kłamać. Dzięki temu dowiaduję się ile osób rozumie moją sytuację, a ile osób ma podobną. Tak jak Wiktoria Mudyna na YouTubie #PrzerywamyMilczenie i chciałabym przyczynić się do przełamania tematu tabu jakim jest depresja.

Na depresję nie pomoże natłok pracy, depresja to nie lenistwo, chcę by ludzie zauważyli jak pogarszają samopoczucie kolegi, koleżanki lub bliskiej im osoby. Osoba w depresji może - tak jak ja na początku - nie rozumieć co się z nią dzieje, a nagły zanik napędu życiowego, kreatywności już może załamać człowieka. Szczególnie, gdy trwa to nie tydzień, ale miesiąc, kilka miesięcy, kilkanaście, lata i próbujesz i nic nie wychodzi. Depresja to problem ze skupieniem się na nauce i pracy, to brak pewności siebie, obwinianie siebie za swój brak mocy. To może być brak energii i siły by wstać z łóżka, nadmierna senność, nawet gdy się obudzisz, wypijesz kawę i tak mózg nie będzie pracował tak, jak kiedyś - znowu - miesiącami, latami. Brak zrozumienia i zarzucanie lenistwa dokłada do ognia. Zostajesz z tym wszystkim sam, a wszyscy wokół są przeciwko i cię kopią słowami lub czynami.

Zanim zaczęłam brać leki nie byłam pewna, teraz wiem, że nie miałam wpływu na ten stan.

Nadal zdarzają się stany, których nie rozumiem i nie mam pojęcia skąd się biorą. Chcę to puścić w świat, nawet jeśli nadal spotka się z niezrozumieniem, wiem, że na pewno znajdą się osoby, którym pomoże lepiej zrozumieć problem.


SUBSKRYBUJ BLOGA
  • Black Facebook Icon
  • Black Instagram Icon
  • Black Tumblr Icon
  • Black YouTube Icon
  • Czarny Google+ Ikona
  • Black Twitter Icon
POPIERAM I POLECAM
INSTAGRAM
TEMATY
ARCHIWUM
SZUKAJ
bottom of page