top of page

Też chciałbym leżeć i nic nie robić, czyli o tym jak "fajnie" jest mieć deprechę


Czyli: leżałam na plaży i ślina mi ciekła - jak to powiedziała w wywiadzie Maria Peszek, za co została zlinczowana przez naród polski, albo "za bardzo bierzesz wszystko do siebie", albo (tak, to też pamiętam) "I co, przekonałaś lekarza, żeby dał ci tabletki?". Tutaj powinniście sobie wyobrazić mój ironiczny uśmiech.

 

Przytoczę na samym początku, że osoba z depresją martwi się pięć razy bardziej tym, co jej powiesz i nawet, jeśli Ty nie uważasz tego za coś obraźliwego albo uważasz to za żart albo masz duży dystans do siebie to przyjmij do wiadomości, że osoba, która żyje "tak sobie" (według Ciebie) z depresją przyjmie to do siebie kilkukrotnie BARDZIEJ i naprawdę będzie to przeżywać!

 

Słowa, które usłyszałam od bliskich mi osób:

"Tak, ty masz depresję, to JA mam depresję, Ty masz wszystko i nie masz na co narzekać, w d**** Ci się poprzewracało chyba!" "Też chciałbym mieć depresję. Może pójdę do lekarza, żeby wypisał mi zwolnienie i też sobie poleżę." "I co? Przekonałaś lekarza, żeby przepisał ci tabletki?" "Może ja też powinnam iść do psychiatry, żebym się tak nie stresowała przez imprezą." (tak, to było powiedziane ironicznie ze śmiechem :))

Ostatnio zauważyłam, że to, co mnie aktualnie strasznie frustruje to wina. Wina, że nie pracuję. Czuję się winna właściwie już od czasów ostatniej klasy liceum, kiedy to moja rodzina wcisnęła mi do głowy program, który stresuje mnie w związku z pracą i zarobkami od lat. Trochę głupią mam sytuację i ponownie głupio mi jest to opisywać, ale to ważne, żeby zrozumieć resztę: mojemu tacie nic nie brakuje, wszyscy uważają, że "zarabia miliony", a ja jestem rozpieszczonym bachorem, który dostaje wszystko i nie mam prawa narzekać na problemy... choćby ex "przyjaciółka". Tak, mój tata na pewno zarabia dużo, mama jest na jego garnuszku, teraz choruje non stop - jak nie jedno, to mówi o kolejnym (mam wrażenie, że sama już sobie te choroby programuje), a gdy jest mowa o pieniądzach to słychać tylko "nie mam". Ile ja się napatrzyłam na przekazywanie pieniędzy i nasłuchałam jaki to ten tata jest zły, ale z drugiej strony mama nie ma na co narzekać, powinna wziąć życie w garść i zacząć je z nowym partnerem i swoją firmą póki jeszcze była w stanie, zamiast siedzieć i płakać nad rozlanym mlekiem, a to właśnie robiła przez lata, kiedy mamy moich koleżanek zostawiały kogoś, kto ich nie kochał i szukały szczęścia gdzie indziej i żyły. Po prostu żyły. Od zawsze czułam się winna pytając tatę o pieniądze na kolejny miesiąc, a gdy tylko przyszła ostatnia klasa liceum uwierzyłam w słowa, że nikt mi nie pomoże i mam iść do pracy i na studia zaoczne, lata doświadczenia dadzą mi super pracę w przyszłości. Wiecie co z tego wyszło? Jedna wielka kupa. Jeden wielki chaos. Tak w ogóle więcej dałyby mi studia dzienne i staż w zawodzie, czytając oferty, bo ciągle aplikuję. Gdybym miała cofnąć czas, naprawdę cofnęłabym do wyboru studiów. Wybrałabym dzienne, bez względu na szantaż i robienie wody z mózgu przez tatę.

Wszystko w moim życiu rozchodzi się o kasę, aktualnie czuję się winna, że nie zarabiam, a tata mi pomaga. Mimo, że teraz już nie siedzi mi nad głową i mnie nie stresuje, nie narzeka, nie zachowuje się jakby to był dla niego ciężar, a nawet mi pomaga psychicznie i w ogóle, czuję się winna, że nie mogę znaleźć tej cholernej pracy. Czuję się winna, że paraliżuje mnie przed wyjściem poza moją branżę i szukaniem czegokolwiek, jak każdy Polak, bo po prostu wiem, że gdybym miała postawić siebie np. przy kasie albo przy stanowisku ds. obsługi klienta to znowu wpadłabym w głębszy i ciemniejszy dół. Po prostu się do tego typu pracy nie nadaję i czuję się winna, że nie szukam "czegokolwiek", bo wszyscy tak robią i to normalne. Czuję się winna, że mój chłopak też mnie utrzymuje jak może, czuję się winna, że sama na siebie nie zarabiam, czuję się winna, gdy ktoś pyta co robię, czy studiuję czy pracuję, czuję się winna non stop. Ostatnio gdy pilnowałam zwierzaków taty i wracałam do domu, przeszłam przez firmę taty i gdy spojrzałam na tych wszystkich pracujących ludzi czułam się winna, że jestem nikim i nic nie robię = nie pracuję. Dzisiaj, gdy niezłośliwie tata wspomniał o tym, że mnie też utrzymuje, czułam się winna, że nie mogę znaleźć pracy. I byłoby na pewno lepiej, gdybym mogła poszerzyć listę miast, ale nie dam rady dojeżdżać co drugi weekend na studia, np. na drugi koniec Polski - kiedyś byłam w stanie, teraz wiem, że moje baterie naprawdę niedawno były w stanie LOW i muszę powoli je ładować, na spokojnie. W innym wypadku bym się nie wahała, a nawet nie powstałby ten blog.

Gdybym miała żyć jak te wszystkie "księżniczki", które mają pieski ciułała (nie wiem jak to się pisze, przepraszam) i mogą od tak wydawać kasę na ubrania, na hotele, na biżuterię, na codzienne obiady i kolacje... o, Boże, wtedy to dopiero czułabym się winna. Podziwiam je w sumie, że one mają to daleko w poważaniu, a ja się przejmuję. Od dziecka wciskano mi program i nie potrafię żyć bez stresu, non stop żyję w napięciu, że jestem gorsza, bo nie umiem odciąć pępowiny i być tak przebojowa w pracy jak reszta ludzi sukcesu albo w napięciu, że popełnię błąd, że zrobię coś nie tak, a mam w swojej głowie zakodowane, że nie mam do tego prawa. Nieważne, że wiem, że nikt nie jest nieomylny, nie potrafię pozbyć się tego stresu i napięcia.

Ludzie mi mówią, że za bardzo się przejmuję, ba, mówi mi to rodzina, np mama, która dzień wcześniej sama szantażem emocjonalnym chciała wprowadzić mnie w poczucie winy, bo nie chciałam zrobić czegoś po jej myśli. Tak, teraz już to zauważam, kiedyś tego nie widziałam. I może dlatego mam te objawy depresyjne, a może po prostu to przez depresję, bo kiedyś też miałam to wszystko gdzieś. Kiedyś umiałam się obronić, nie rozmyślać, nie rozdzielać włosa na czworo, a teraz? Dziś znowu przeszło mi przez myśl, żeby siebie jakoś ukarać, a najłatwiej jest się pociąć, ale tłumaczę sobie, że to nic nie da, że to tylko deprecha. Jednak chodzi mi o to jak bardzo przejęłam się głupim tekstem, który nie miał w ogóle złośliwej formy, ale jednak: jesteś na moim utrzymaniu. No tak, jestem, ale czuję się przez to winna, jak kupa g****, jak ścierwo, jak loser, jak życiowy nieudacznik. Mimo, że nikt nade mną nie stoi, a nawet nie chcą bym szła do pierwszej lepszej pracy tylko szukała na spokojnie w zawodzie.

Wiem, że pomyślicie sobie o swoich wywodach, pomyślicie to samo, co ja: jesteś nieudacznikiem, weź się w garść i za********* na kasę jak reszta, a nie się żalisz w internetach! Inni mają gorzej!

I właśnie... Na górze napisałam: nie nadaję się do rozmów z ludźmi, do obsługiwania ludzi, takie sytuacje w ostatnim czasie niejako doprowadziły mnie do tego stanu, stres wystawiania mnie na konferencjach, na których nawet nie wiedziałam co mówić. Nie wszyscy są dobrzy w na******czaniu formułek, tak samo jak nie wszyscy ogarniają np. informatykę. Ale Polacy tego kompletnie nie kumają, "przecież każdy kiedyś się przełamał". Do czasu problemów ze zdrowiem wszyscy wokół mnie to bagatelizowali, gdy im o tym mówiłam. Wiem, wiem, co teraz powie Polak: "Będzie ci trudno z takim nastawieniem" albo lepiej "Idź się zabij"... Ach, zapomniałam, że nie jestem na szczęście tak znana, żeby mieć hejterów.

O, rany, znowu czuję się jak g****, gdy przypominam sobie tego typu zdania. Najchętniej bym się po prostu zabiła, bo widocznie nie odnajduję się na tym świecie, no ale przecież nie mogę, bo mam dwójkę kocich dzieci no i jakbym się zabiła ci wredni bezmyślni i nieuczuciowi ludzie byliby tylko szczęśliwi, a ich uszczęśliwiać nie powinniśmy. Aktualnie czuję się jakbym nie była przystosowana do życia. Nie potrafię nikogo do siebie przekonać, np. że naprawdę nadaję się na to stanowisko i chcę pracować chyba bardziej niż większość kandydatów, nie potrafię załatwiać spraw, w których muszę kogoś ładnie poprosić albo przekonać, żeby poszedł mi na rękę, np. w urzędach. Boję się ludzi, boję się reakcji ludzi, choć nigdy nie przejmowałam się ich opiniami, teraz strasznie się boję mieć z nimi kontakt i cokolwiek załatwiać lub przedstawiać. Paraliżujący strach, który wszystko utrudnia i czuję się winna do takiego poziomu, że najchętniej bym się za karę zlinczowała. Nieważne jak wiele innych rzeczy w ciągu dnia bym zrobiła, i tak z tego jednego powodu czułabym się jak g****.

Nie tnę się tylko dlatego, że wiem, że ten cały wywód być może będzie jutro nic nie znaczył, bo w depresji tak jest, że przychodzi natłok natrętnych negatywnych i niezdrowych myśli, które na drugi dzień nie mają znaczenia. Wiem, że to nie ja. Ale ten blog ma w końcu na celu pokazać z czym boryka się osoba z depresją, choć depresja depresji nie równa, ale nie możemy się z nią identyfikować, no bo przecież kiedyś byliśmy inni, pełni życia. Jednak ile takich sytuacji się zdarza lub nawet nie wiem dlaczego czuję do siebie obrzydzenie, do fizyczności tego świata, co jest tak ciężko mi wytłumaczyć, mój chłopak pyta mnie co mi jest i dlaczego. No właśnie tak jest, dlatego. Czasem sama tego uczucia, które się we mnie tli, nie rozumiem.

Rozmyślam nad tym by zmienić tabletki, choć na ostatniej wizycie zdecydowaliśmy się kontynuować Efectin i Trittico, bo być może trzeba więcej czasu by większa dawka zadziałała na te stany, które trwają już jakiś czas... Wiecie co jest jeszcze lepsze... Bo pomyślałam nad tym czy w deprechę nie wprowadza mnie teraz po prostu brak pracy, ale jak ostatnio byłam na rozmowie kwalifikacyjnej to wcale mi się nie polepszyło na wizję o ponownej przeprowadzce (mimo wszystko do ukochanego miasta) i powrotu do tamtego jakby życia i mieszkaniu samej, czego niedawno tak bardzo pragnęłam.

Sama się zadziwiam, moje myśli i obawy mnie zadziwiają, nigdy wcześniej taka nie byłam. Nie przejmowałam się, a ludzie gadali, bo mam swój styl. Potrafiłam się obronić i zawalczyć o swoje miejsce na scenie. Tyle robiłam, tyle tworzyłam i uwielbiałam podróżować, być w ruchu... Nie bałam się być sama, lubiłam samotność, ciągle coś robiłam. Do tego teraz ta szybka jesień, czuję niedosyt lata, to wcale nie pomaga... Jedynym plusem jest to, że czuję w końcu chęć by wrócić do ćwiczeń.


SUBSKRYBUJ BLOGA
  • Black Facebook Icon
  • Black Instagram Icon
  • Black Tumblr Icon
  • Black YouTube Icon
  • Czarny Google+ Ikona
  • Black Twitter Icon
POPIERAM I POLECAM
INSTAGRAM
TEMATY
ARCHIWUM
SZUKAJ
bottom of page